Witam na moim blogu.

Życzę przyjemnego wertowania moich przemyśleń. Zapraszam do komentowania.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Mój SCOTT

Oczywiście chodzi o rower a nie o transporter opancerzony produkcji czechosłowackiej użytkowany w państwach b. Układu Warszawskiego. Skoro się zapowiedziałem wcześniej, że czeka mnie zmiana sprzętu, to się pochwalę co wybrałem. Wolno mi, no nie? Po zwiedzeniu dwóch sklepów rowerowych stwierdziłem, że na "szosówkę" mnie raczej nie stać i kupię sobie rower górski. Przejrzałem asortyment i wybór padł na rower SCOTT Aspect 60. Właściwie wszystko o nim jest napisane tutaj. Mój różni się od tego ze strony kolorami:


Nieznacznie utył po zamontowaniu wyposażenia (ok.15kg) , ale i tak jest lżejszy od starego. Widelec jest amortyzowany, a twardość sprężyn sobie można ustawić. Bajer...

21 przełożeń to już chyba standard. Zmieniły się manetki. Nie mam "wajch", ani typowych manetek w rękojeściach kierownicy. Ten rower jest wyposażony w sekwencyjną zmianę biegów. Każda manetka ma dwie łopatki. Jedną się zwiększa a drugą zmniejsza przełożenie. Zmiana biegów jest bardzo prosta i przyjemna, trzeba się jednak do takiego systemu przyzwyczaić. Na korbie kciuk przerzuca do góry, palec wskazujący w dół. Na kasecie jest na odwrót... "Wajchą" przy dobrze wyregulowanej przerzutce tylnej można było "zrzucić" nawet 2 zębatki na raz, a tu taka sztuka nie przejdzie. Na dodatek nie można przy przerzucaniu łańcucha przestać kręcić korbą jak się redukuje o więcej niż jeden bieg, bo łańcuch dostaje "zwiotczenia" a przełożenie następuje po długim czasie z gwałtownym zrywem. Kierownica jest prosta i trochę brakuje mi "byczka".


Jak na razie "zrobiłem" na nim jakieś 60km i muszę przyznać, że został bardzo dobrze przygotowany w sklepie państwa Kramarczyków. Niczego nie zgubiłem. Wszystko nasmarowane i z grubsza ustawione. Mała regulacja hamulców, przerzutek i można było jeździć. 

 

 Oczywiście rybka musi być, bo bym to nie był cały ja:-)

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny rower, przede wszystkim dobrze wyposażony jak na tą "półkę" cenową. Szkoda że nie poczekałeś, a strzeliłbym ci jakieś fotki z rowerkiem;)

    Swoją drogą przez ostatni tydzień zapomniałem jak wygląda moja Meridka;). Po przyjeździe do Wołkowyi zacząłem żałować że nie miałem roweru, bo tam jest gdzie jeździć- jest bardzo dużo gór, górek, podjazdów i zjazdów, czyli jednym zdaniem raj dla rowerzystów zarówno szosowych jak i tzw. "górali";) A najważniejsze- jest piękny krajobraz:)

    OdpowiedzUsuń