Wakacje powoli dobiegają końca. Dzieciakom został właściwie tydzień słodkiego lenistwa poprzeplatanego z przygotowaniami do pierwszego dnia w szkole. Mi został jeszcze miesiąc, choć wrzesień zapowiada się raczej pracowicie.
Dożynki... Nieodłączny znak końca wakacji. Podziękowanie Bogu za plony ziemi i jednocześnie prośba o urodzaj w przyszłym roku. Jak zawsze zwieńczone imprezą. Oprócz ogólnie piknikowego nastroju nic wielkiego. Taki większy ogródek piwny - a podobno sierpień to miesiąc trzeźwości;-) Występy zespołów ludowych. Moim zdaniem trochę nie na miejscu była agitacja polityczna. Głupio wygląda ekipa prezentująca zabytkowy samochód i jednocześnie rozdająca ulotki swojego klubu parlamentarnego. Czy kiedyś polityka przestanie się pchać do innych sfer życia? Nawet na takiej, z pozoru spokojnej, imprezie nie ma umiaru w tym temacie.
Tym razem na dożynki wybrałem się z kolegą i choć Witkowice nie są bardzo odległe Kętom, to trudno się było dopatrzyć jakichś znajomych twarzy... Zaproszenie najwyraźniej nie spotkało się ze specjalnym zainteresowaniem Kęczan. Jeśli mam być szczery, to i tak było zdecydowanie przyjemniej, niż w zeszłym roku w Porąbce. Tu mogę być trochę nieobiektywny, bo gospodarzem był proboszcz z Witkowic, będący moim wieloletnim znajomym.
Szkoda, że rok w rok na dożynkach właściwie nic się nie dzieje...
...w tą niedzielę w Nowej Wsi też były... ;)
OdpowiedzUsuńTo dla ścisłości wspomnę, że na Podlesiu też wczoraj była jakaś impreza ;)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie przepadam za takimi imprezami, odstraszają mnie festyny i jakieś spędy ludzi ;) wolę się trzymać z daleka od tego wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ew