Może to brzmieć dziwnie, ale wybaczenie samemu sobie polega na uświadomieniu sobie co było złe, czyli określeniu problemu. Potem trzeba się się pogodzić z prawdą o sobie samym. To jest chyba najtrudniejsze, ale niezwykle potrzebne w tym przypadku. Jeśli sobie nie wybaczymy, to zasypiamy z "bombą" pod poduszką. Wymuszanie na sobie zapomnienia o sprawie tylko odracza ostateczną rozprawę z samym sobą. Raz za czas coś będzie przypominało nam o zdarzeniu z przeszłości, znowu będzie nas bolało to, o czym tak skrupulatnie próbowaliśmy zapomnieć. To, że ktoś/coś nam tej "bomby" nie zdetonuje przecież wcale nie musi zależeć od naszej woli.
A co wtedy gdy sumienie dręczy do tego stopnia, że nie da się zapomnieć? Stanie się niewolnikiem przeszłości może być mieć bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego. Bycie okrutnym dla samego siebie, dręczenie się w skrajnych przypadkach może prowadzić do załamania nerwowego a nawet do samobójstwa. Przecież nie trzeba płacić za jeden zły uczynek całym życiem.
Pogodzenie się z samym sobą to jednocześnie wyciągnięcie wniosków i chęć budowania na tej wiedzy lepszego jutra. Owszem, przyjemniej jest się uczyć na czyichś błędach i doświadczeniach, ale z mądrości płynącej z własnych wpadek też trzeba korzystać.
"Lepsze jutro zależy od dziś"
/autora nie pamiętam/
"A co wtedy gdy sumienie dręczy do tego stopnia, że nie da się zapomnieć? Stanie się niewolnikiem przeszłości może być mieć bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego."
OdpowiedzUsuńpójdę dalej i napiszę... jeśli w jakiś sposób uda nam się to stłumić... zafundujemy sobie raka.