Sama właściwie nie wie czego chce, a to już prawie jak gwarancja niezbyt precyzyjnych reguł gry. Do tego jej "współczynnik miłosierdzia" równy w przybliżeniu 0 (czytaj "zero"). I nie da się jej przemówić do słuchu, że tak się nie robi. Ciekawe, że teraz jakoś się nie zasłania przepisami, dziekanem itp.
Do tego największy "dekiel" z mojej grupy, który w gorliwości swojej ową kobietę rozsierdził do takiego stopnia, że nawet wspomniana kiedyś wytrzymałość materiałów, którą zaliczałem w czterech "aktach", okazała się pestką. W końcu to on "zagrzmiał" do szefowej, żeby się określiła w sprawie, która podobno była załatwiona z prowadzącym przedmiot (tym z którym nas czeka egzamin). Właściwie to cały ten pasztet jest zasługą tego jednego kolegi...
Nadgorliwym mówimy stanowczo NIE!!!
Żeby jakoś dożyć końca sesji w "jednym kawałku"... O tym tylko marzę, tylko śnię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz