Witam na moim blogu.

Życzę przyjemnego wertowania moich przemyśleń. Zapraszam do komentowania.

wtorek, 4 stycznia 2011

Zdrowy egoizm: sztuka dawania i przyjmowania

Egoista? Każdy z nas jest nim po trochu. W sumie, gdyby tak przestać zupełnie myśleć o sobie, to doprowadziłoby nas to chyba do zatracenia. Trudno sobie wyobrazić kogoś, kto przestał szanować siebie zupełnie, tylko po to, żeby wszystkim na około było dobrze. Bycie taką "Matką Teresą" (z całym szacunkiem dla niej), która patrzy tylko na potrzeby innych i niczego od nich nie wymaga jest owszem piękne, ale to nie jest sposób na życie. Altruistą można być, ale bez przesady.

Można oczywiście być kompletnym egoistą i patrzeć tylko na siebie, nie widzieć świata poza sobą. Takie zapatrzenie w siebie, swoje ambicje, cudowne plany to chyba najlepsza droga do samotności. W świadku takiego egoisty funkcjonuje tylko on sam. Niczego nie chce z siebie dać, ale zawsze ma jakieś wymagania wobec innych. Czasem kosmicznie wyśrubowane...

Zdrowy egoizm? A i owszem. To chyba jest najlepsze rozwiązanie. Trzeba jednak umieć dawać i brać. Nie mam na myśli wymagania cudów do innych.Zwykłe liczenie się z innymi osobami, ich zdaniem, wzajemność w relacjach. Gotowość do niesienia pomocy, ale również umiejętność proszenia o nią. Dążenie do kompromisu... Taki stan równowagi pomiędzy braniem i dawaniem w różnych aspektach życia.

Brak wymagań w relacjach międzyludzkich prowadzi do jednostronności tych relacji w dłuższym wymiarze czasu. Bezwzględny altruista "wychowa" sobie w ten sposób "na własnej krwi" egoistę. Chyba nie muszę pisać co się stanie, gdy ten pierwszy poczuje się wykorzystywany i zakręci kranik z "dobrem" albo się obudzi w nim asertywność, no nie?

Jak to jest z tym braniem? Znam osoby, które zawsze stroją fochy, gdy się im przyniesie jakikolwiek upominek z jakiejkolwiek okazji. Takie sytuacje są dość kłopotliwe dla dającego, gdy ktoś mu daje do zrozumienia, że niczego od niego nie chce, a on jak głupi stoi i właściwie nie wie co ma zrobić. Albo, gdy ktoś potrzebuje pomocy, ten co może jej udzielić się pojawia z propozycją jej udzielenia i nagle cudownie pomoc nie jest już potrzebna (ale tylko oficjalnie, bo jest potrzebna i to czasem nawet bardzo). Taka demonstracja, że się "obejdzie bez...". Przykre, ale prawdziwe i występuje w przyrodzie.

To moje postanowienie noworoczne: zaszczepić sobie więcej zdrowego egoizmu.

PS. Zapomniałem, a to jest pierwszy post w tym roku :-) Wszystkiego naj... naj...

3 komentarze:

  1. Mam taką teorię... jeśli chcesz podarować komuś upominek, prezent itp. i ta osoba "miga się" od jego przyjęcia, może to świadczyć, że osoba obdarowywana będzie odczuwać potrzebę rewanżu w przyszłości... na który nigdy nie miała ochoty lub ma obawy, że temu nie podoła. W tej drugiej ostateczności prezent u obdarowanego może wywołać poczucie winy.
    To smutne, ale osoby które nic nie chcą od siebie dawać, nie chcą też i przyjmować... by nie mieć długu do spłacenia względem darczyńcy. Tak też bywa z uczuciami. W ten sposób chcą mieć czyste sumienia.

    Wszystkiego najlepszego w tym roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy za wszystko trzeba się odwdzięczać? Ktoś dał prezent, bo chciał, a nie dlatego,że oczekiwał wzajemności.Jeśli zaś jej oczekiwał, to nie jest już darczyńcą a manipulantem.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem odwdzięczanie się nie jest konieczne. Wystarczyłaby odrobina wdzięczności za okazanie dobrej woli.

    OdpowiedzUsuń