Aż by się chciało powiedzieć: "Nadeszła wiekopomna chwila..." Dziś odbyłem pierwszą jazdę w ramach kursu. Właściwie to nie była ona długa, bo na początek umówiliśmy się z instruktorem tylko na godzinę. To nie był mój pomysł, żeby pierwsza "wycieczka" był krótsza. Może nawet lepiej, bo to dość emocjonujące, gdy się zasiądzie za kierownicą pierwszy raz. Wyobrażenia o prowadzeniu auta szybko się weryfikują. Wiele rzeczy trzeba wyczuć. Na początku było oczywiście ciężko, bo nie wiedziałem jak się samochód zachowuje.
Pierwsze próby ruszenia były okraszone "wyciem" silnika, jego gaśnięciem. To samo było z zatrzymywaniem się: trochę szarpało. Ciężka noga jednak zdążyła na tyle szybko schudnąć, tak że "rundka" do Pisarzowic przebiegła dość spokojnie. Poza parkingiem przy CKD w Kętach już nie musiałem przekręcać kluczyka w stacyjce. Gdy jechaliśmy z powrotem było zdecydowanie mniej ingerencji instruktora. Jakoś nam się udało dotrzeć do ośrodka w "jednym kawałku". I wtedy, po zaparkowaniu auta, okazało się, że o czymś zapomnieliśmy przed wyjazdem... O tablicy ze znaczkiem "L". To następnym razem. Dobrze, że nas nie złapał jakiś przygodny patrol policji. Wtedy to by było na prawdę wesołe auto: prowadziła osoba bez uprawnień, a "pasażer" jechał bez pasów.
|
"Misio" Toyota Yaris (źrodło: www.ckd.edu.pl) |
Czym jeździłem? Czerwoną Toyotą Yaris, pseudonim "Misio". Auto przyjemne i wygodne, ale ma pewną cechę, której nie lubię. Ładny, bądź co bądź, wyświetlacz zastępujący wszystkie wskaźniki jest umieszczony na środku konsoli. Podczas jazdy, zamiast mieć wskaźniki w polu widzenia podczas patrzenia przed siebie, mamy je po swojej prawicy. Odwracają przez to uwagę, bo ich odczyt polega na okresowym "łypaniu" w ich stronę. No i ta, nie wiadomo dlaczego, świecąca się kontrolka komputera (wszystko działało normalnie (?!?)). To już jednak zadanie dla serwisu.
Zostało mi jeszcze 29 godzin. To szybko przeleci, zwłaszcza, że najczęściej padającym w aucie hasłem jest "Rura!".
Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuń