Witam na moim blogu.

Życzę przyjemnego wertowania moich przemyśleń. Zapraszam do komentowania.

wtorek, 29 listopada 2011

Zegar żarówkowy

Kiedy byłem jeszcze małym berbeciem takie zegary wzbudzały we mnie wielkie zainteresowanie. Były bardzo duże, a poza tym zbudowane z czegoś, co każdy z nas miał w domu - z żarówek. Wyświetlacze składały się z poukładanych w segmenty zwykłych żarówek. No może czasem niezbyt zwykłych, bo zegary robione dla PKP miały często wyświetlacze z żarówek dedykowanych do świateł lokomotyw.

Charakterystyczną cechą był kolor świecenia żarówek oraz krój cyfr. Żarówki nie świeciły się pełnym światłem, bo zwykle były zasilane prądem stałym o obniżonym, żeby można było nimi sterować tyrystorami. O stosowaniu triaków nie słyszałem. Problem z żarówkami był taki, że się dość często przepalały, i chyba nigdy nie widziałem takiego zegara, w którym sprawne byłyby one wszystkie. No ale ten klimat... Elektronika, w zależności od tego w jakim czasem zegary powstawały była różna: układy TTL małej skali integracji z tranzystorami, układy średniej skali integracji. Już właściwie historia.

http://www.neony.fora.pl
 Ubywa żarówkowych zegarów, bo, nadgryzione zębem czasu, są stopniowo usuwane. Albo nie działają, albo z powodu braku odpowiednich żarówek, lub z przyczyn ekonomicznych. Żarówki potrzebują stosunkowo dużo prądu, a przeciętnym zegarze było ich około 100 (co nie znaczy, że cały czas się świeciły wszystkie, jak to stwierdzili niektórzy geniusze, szacując całkowity pobór mocy).

Coś po nich jednak pozostanie. Sentyment...

czwartek, 24 listopada 2011

DS89C4X0 - nieoczekiwana "niespodzianka"

Obecnie piszę/robię pracę magisterską. Tym razem temat obejmuje realizację układu sterownia do plotera A3, którego pozostałości otrzymałem z uczelni. Konstrukcja mechaniczna w zasadzie trywialna, ale to co w każdym ploterze decyduje o jego jakości siedzi w jego środku. Napędy i elektronika. W zasadzie serce takiego urządzenia i jego mózg zarazem.

Musiał pojawić się tutaj komputer, a raczej mikrokomputer, bo jego rozmiary i moc obliczeniowa ustępuje każdemu PC-towi. Mając doświadczenie w projektowaniu urządzeń mikroprocesorowych zdecydowałem się na wykorzystanie procesora (a właściwie mikrokontrolera) DS89C430 firmy Dallas z dodatkową, zewnętrzną pamięcią RAM 32kB. Aplikacja w zasadzie jest prosta, była mi znana z innych urządzeń, które na tych mikrokontrolerach podczas studiów budowałem.

Powstała płyta procesora. Nawet okazała, jak na jednowarstwową z masami ekranującymi. Aplikacja była sprawdzona a mimo to pojawił się duży problem. Program nie uruchamiał się prawidłowo po załączeniu zasilania płytki. Działa się jeszcze inna dziwna rzecz: Po połączeniu Loadera w uC z programem MTK zainstalowanym na PC i ponownym rozłączeniu się program "wstawał" i pracował normalnie. Na czym polega problem nie wiem. Sprawdziłem łącznie 3 sztuki DS89C430 oraz 1szt. DS89C450 i żadna pod tym względem nie pracowała prawidłowo. Dziwne, bo trzy z nich nigdy nie opuściły pudełek, w których je otrzymałem od producenta (raz za czas zamawiam sobie u Maxim'a jakieś sample). Płyta zaczęła działać dopiero po wymianie procesora na "tegoroczny" DS89C450 (w zasadzie taki sam uC tylko zamiast 16kB ma 64kB Flash). Kostki z wadami pochodziły z różnych serii produkcyjnych z lat 2003, 2006, 2007.

Trudno powiedzieć na czym polega problem z wymienionymi kostkami, bo po włożeniu do AVT2250 nie chciały one pracować tzn. modulowanym światłem wyświetlacz pokazywał "-HELLO" jakby występował okresowy reset w pętli. Wciśnięcie przycisku RESET powodowało wstrzymanie pracy, ale po jego puszczeniu efekt był dalej taki sam. DS89C450, który mam włożony teraz do płyty bez problemów pracował z zewnętrzną pamięcią EPROM. Nie zauważyłem różnicy w działaniu między nim a zwykłym 80C51 Intela (no może prędkość ;-)).

Co zrobić z felernymi kostkami? Wyrzucić trochę szkoda, bo przy spełnieniu "specjalnych warunków" można z nich jeszcze skorzystać. Do finalnych urządzeń jednak już nie trafią, a szkoda. A może czas przejść do konkurencji? AT89C51RD2 ma nawet lepsze niektóre parametry, a przy tym za 1 sztukę dallasowych DS89C430 można by kupić trzy takie Atmelki....

niedziela, 13 listopada 2011

ŁAW: Spotkanie z Janem Budziaszkiem (2)

Talent
Każdy z nas otrzymał jakiś talent. Coś w czym jest po prostu dobry. Nie każdy jednak jest dobry w tych samych rzeczach. Każdy ma jakieś zdolności, dzięki którym pewne czynności wykonuje lepiej od innych.  Jak to wspomniał pan Jan, są takie sprawy, w których inni są od nas lepsi. To oczywiście nie czyni nas bezwartościowymi, a wręcz przeciwnie, wskazuje często na to co będziemy robić w życiu. Może to mieć związek z naszym życiowym powołaniem.

Pan Jan posłużył się przykładem swojej osoby. Jest perkusistą, muzykiem. Mimo wspaniałego słuchu i wyczucia rytmu nie ma jednego: dobrego głosu do śpiewania. Jak sam przyznał, nie śpiewa z kolegami podczas koncertów, ale zadowala się tym, że może sobie pośpiewać choćby podczas spaceru po lesie, dla siebie.

Dlaczego tak? Otóż trzeba się cieszyć tym co otrzymaliśmy. Powinniśmy się rozwijać w tych dziedzinach, do których jesteśmy uzdolnieni. I druga sprawa. Szkoda marnotrawić czas na bezpłodne sny o byciu takimi, jakimi nigdy nie będziemy. Nieakceptowanie samych siebie prowadzi tylko do frustracji i smutku, a jest to niepotrzebne, zwłaszcza w obecnych czasach, pełnych trosk. Liczne depresje współczesnych ludzi biorą się między innymi z tego, że chcieliby być tacy jacy nie są.

piątek, 11 listopada 2011

Refleksja na 11 listopada

Mamy Dzień Niepodległości co skłoniło mnie do refleksji nad tym, jak ta nasza niezależność wygląda. Właściwie nie wygląda to kolorowo, bo patrząc na różne aspekty naszego polskiego życia.

To, że mamy nasz kraj jest zasługą tysięcy ludzi, którzy o niego walczyli. O to żeby był, rozwijał się, stał się powodem do chluby jego obywateli. Czy nasi politycy walczą o lepszą Polskę? Dobre pytanie. Ja widzę, że walczą, ale między sobą, o to kto zajmie które stanowisko, czy jego partia dorwie się do przysłowiowego "żłobu". Nie będę tu oceniał, która z ekip rządzących co dla naszego kraju zrobiła, bo wszystkie problemy natury rządowej są w zasadzie skutkiem tego, czego nie zrobiono. Do tego dołożyła się wspaniała sztuka działań pozorowanych, którą niestety nasi politycy bardzo dobrze opanowali.

Ryba niestety psuje się od głowy. Rządy są jakie są, a z tego biorą się nastroje społeczne i podział społeczeństwa na opcje polityczne. Ostanie wybory pokazały, że żeby wejść do sejmu  wystarczy mieć odpowiednie zaplecze od PR'u i wypowiedzieć wojnę dotychczasowym wartościom. Tak! Mówię po panu Januszu Palikocie. Odchodząc od tego, nasze społeczeństwo jest genialnym przykładem działania filozofii tłumu. Tam gdzie głośno, tam się zlatują, Lecą dosłownie jak barany za głośnymi hasłami bez względu na to co one tak na prawdę niosą. Żeby tylko nie skończyło się zaciągnięciem takich baranów na rzeź - w przenośni. Mam na myśli konsekwencje podejmowanych przez ludzi decyzji. Cytując Bohdana Smolenia:

Myślałem, że normę dyktuje ogół, a nie margines.

Jak Polska wygląda z zewnątrz? W tej chwili nie jesteśmy wcale tacy niezależni. Od Rosjan bierzemy gaz (i jeszcze długo będziemy do niego zależni), od Szwedów prąd elektryczny (bo jakoś trzeba było używać elektrowni szczytowo-pompowej w Żarnowcu) itd...
Europa wytyka nam konserwatywne przywiązanie do wiary w Boga, nienowoczesność w kwestii homoseksualizmu, in vitro itp. Na wieść o próbach wydobycia gazu z łupków natychmiast Francuzi bili na alarm jaki to szkodliwe dla środowiska i u siebie tego zakazali. Niemcy chcą zamykać elektrownie atomowe, a u nas przydałaby się choć jedna ( z drugiej strony ciekawe jak oni chcą pozyskać te grube gigawaty ze źródeł odnawialnych???). Unia zasypuje nas tonami idiotycznych dyrektyw i straszy karami za ich nierespektowanie. To mi wygląda na ograniczenie suwerenności państwa. Zwłaszcza nie podoba mi się to, że kraje Unii muszą się zrzucać na ratowanie bankrutujących gospodarek Grecji i Włoch...

Chyba nie jest wcale tak bajecznie, a suwerenność to już tylko pojęcie względne.