Witam na moim blogu.

Życzę przyjemnego wertowania moich przemyśleń. Zapraszam do komentowania.

czwartek, 12 września 2013

Automaty liczą...

Ostatnim czasem otrzymałem w prezencie bardzo ciekawą książkę opowiadającą o komputerach czasów PRL-u. Książka "Automaty liczą" Bartłomieja Kluski nie skupia się jednak na technicznych aspektach zagadnienia informatyzacji kraju a bardziej na przedstawieniu realiów w jakich ona następowała. Książka napisana jest językiem bardzo przystępnym, jak wspomina sam autor - przystosowanym do tego, aby była zrozumiała dla każdego. Mimo to nie straciła ona popularnonaukowego charakteru, a czyta się ją "jednym tchem".


Po przeczytaniu książki doszedłem do w wniosku, że dziedzina jaką jest informatyka nie pasowała do do ówczesnego ustroju naszego kraju. Komputery były, w odróżnieniu od ludzi, bezstronne. Ogłaszane przez ówczesnych włodarzy programy informatyzacji kraju były przez tych samych rządzących hamowane i w rezultacie nie przynosiły efektów. Dlaczego tak? Rachunkowość i obliczenia optymalizacyjne prowadzone z wykorzystaniem odpowiednio oprogramowanych komputerów dawały pełny obraz niegospodarności rządu i kadr zarządzających zakładami pracy. Nie udało się zbudować żadnej sieci komputerowej bo władzy nie podobała się wizja swobodnego przepływu danych pomiędzy ośrodkami informatycznymi. Do tego niestety dołożyły się czynniki takie jak zapóźnienie technologiczne i niewydolna produkcyjnie gospodarka. Książka przedstawia też fakt istnienia mechanizmu, który nakazywał IMM i Elwro produkcję przestarzałych maszyn cyfrowych, nawet w przypadkach gdy wymienione ośrodki posiadały ukończone prototypy urządzeń znacznie nowocześniejszych. Najważniejsze było to co nakazało biuro polityczne, bez względu na to czy jego decyzje były słuszne czy też nie... Z resztą władza nie rządziła po to, żeby Polakom było lepiej, tylko po to, żeby rządzić...

To tak w skrócie. W książce objęty jest okres czasu od powojennych początków polskich prac nad maszynami liczącymi, aż do momentu w którym z powierzchni ziemi zniknęły ostatnie budynki zakładów Elwro.

Książka jest świetna i na pewno warto po nią sięgnąć.

PS. Mały dodatek muzyczny ;)


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Siemens RK 651 - gniazdo anteny zewnętrznej

Końcem ubiegłego roku nabyłem od pewnego Niemca odbiornik globalny Siemens RK 651. Jest to radio dość popularne za granicą. Produkowane było przez kilka firm i dlatego to samo urządzenie można utrzymać pod różnymi markami. Najczęściej występuje jako SANGEAN ATS-803A (oryginał) lub RadioShack DX-440.

Odbiorniki produkowane w RFN różnią się nieco od innych. Nie mają gniazda zewnętrznej anteny, a w zależności od tego na jaki egzemplarz trafimy, będzie on odbierał z modulacją AM i SSB w zakresie 0.15-26.1MHz lub (tak jak mój) 0.15-29.999MHz.

W sieci dostępne są opisy różnych modyfikacji wspomnianego radia. Z tego też powodu opowiem tylko o tych, które w swoim odbiorniku przeprowadziłem - nie ma sensu ich chyba powielać ;)

Przy nasłuchiwaniu pasm amatorskich antena teleskopowa RK 651 nie wystarcza. Mimo, że jest dość długa (140cm) okazuje się mieć zbyt mały zysk żeby spożytkować sensownie czułość radia. Przy gałce "rf gain" przekręconej na maksimum w prawo usłyszymy co najwyżej silne lokalne stacje. Można by się tu posiłkować drutem podłączonym do anteny teleskopowej, ale nie jest to zbyt eleganckie rozwiązanie. ATS-803A posiada gniazdko antenowe i przełącznik INT./EXT. pozwalający na wybór źródła sygnału. Niestety z jakiegoś powodu Siemens nie ma takiego gniazda... Jest tam wstawiona zaślepka, po której usunięciu znajdziemy - uwaga! - wspomniany wcześniej przełącznik ustawiony na INT. Skoro przełącznik jest, to dlaczego by nie uzupełnić samego gniazda! Tak też zrobiłem. Poszukałem odpowiedniego gniazdka Cinch do montażu pionowego w druku i przystąpiłem do pracy...

Jedyna trudność, na jaką można natrafić to fakt, że pod  gniazdo anteny zewnętrznej przewidziane są  3 osobne pola lutownicze...



Schemat ideowy radia mówi sam za siebie. Pole połączone z masą ma być połączone z ekranem gniazda, a pozostałe dwa można połączyć razem i ze stykiem w gnieździe.

I to by było tyle, jeżeli chodzi o dodanie gniazdka anteny zewnętrznej. Z zewnętrzną anteną słucha się lepiej, bo jak to ktoś słusznie zauważył "Najlepszym wzmacniaczem jest dobra antena".

vy 73!

czwartek, 30 maja 2013

I Piesza Diecezjalna Pielgrzymka z Bielska-Białej do Łagiewnik

Było to już prawie miesiąc temu, ale jakoś nie potrafiłem się zmusić do pisania...

Na pielgrzymkę poszedłem razem Joasią. Był to czas wspólnej modlitwy, zabawy, czasem wzajemnej troski. Pielgrzymka okazała się całkiem nie łatwym przedsięwzięciem, bo w odróżnieniu od pielgrzymki do Częstochowy trasa była bardziej bogata w strome podejścia, a i pogoda nas nie oszczędziła. Ostatnie dwa dni były wędrówką w strugach deszczu. Czasem trzeba było przezwyciężyć ból, bo raz to mięśnie bolały, innym razem się noga w mokrym bucie obtarła... Razem znosiliśmy niewygody, aby na koniec pielgrzymowania dotrzeć do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i uczestniczyć w Eucharystii.

Wyjściu na pielgrzymkę od samego początku towarzyszyły mi różne "przygody". Samo wyjście było zagrożone tym, że nie dostanę urlopu. Urlop ostatecznie dostałem i pojawił się kolejny kłopot - tym razem z transportem. O ile bus jadący do Hałcnowa się znalazł, to piesza wędrówka z wszystkimi tobołami na dworzec w Kętach spędzała mi sen z powiek. Na dworzec podwiózł mnie pan Mietek, który jakoś tak się tamtego dnia przewinął koło naszego domu.

Przygód w drodze było oczywiście jeszcze więcej, ale w cudowny sposób zawsze kończyły się dobrze. I chwała Bogu! Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie było momentów kryzysowych, kiedy wydawało się, że jest bardzo źle. Zdarzały się nawet chwile gdy pojawiały się myśli o rezygnacji... Nie poddaliśmy się bez walki. W końcu podczas pielgrzymki najlepiej widać jak bardzo duch jest w stanie "wyżyłować" ciało. Silny duch jednak nie bierze się sam z siebie lecz z umocnienia Łaską Bożą.

Wołam i wołam i nic - PMR na procesji Bożego Ciała

Na rynku roi się od różnego rodzaju ręcznych radiotelefonów, które można użytkować bez konieczności posiadania jakichkolwiek uprawnień. Z okazji procesji Bożego Ciała wpadł mi w ręce radiotelefon PMR MaxCom WT350. Radiotelefony miały nam ułatwić kierowanie przejściem procesji, tak aby nie robiły się  w niej "dziury".

Pomysł z wykorzystaniem radiotelefonów PMR jednak nie wypalił. Podczas procesji trudno się było do siebie dowołać. W zasadzie większość drogi przeszliśmy porozumiewając się na migi. Można powiedzieć, że komunikowaliśmy się "po staremu". Gęsta zabudowa, duża ilość metalowych płotów, samochodów spowodowały, że sprzęt, który miał pomóc stał się zupełnie bezużyteczny. No i jeszcze jedna sprawa, o której za moment.

Taki stan rzeczy może się wydawać nieco dziwny, bo producent podaje zasięg radiotelefonów rzędu 10km (1,5km w terenie miejskim) i moc nadawania 0.5W. Pracują z modulacją FM w paśnie 446MHz. Używaliśmy cyfrowego wybierania podkanałów CTS.

Problem w tym, że podkanały w telefonii PMR działają na zasadzie selektywnego otwierania toru m.cz.odbiornika przy wystąpieniu tonu CTCSS lub identyfikatora CTS. Kanałów radiowych jest tylko 8. Przed pracą przydałoby się sprawdzić, czy kanał, który zamieramy wykorzystać jest wolny i czy nikt tam nie prowadzi rozmowy...

Niestety radiotelefony otrzymaliśmy kilka minut przed Mszą, a jedyne pouczenie dotyczące obsługi polegało na tym jak je włączyć. Nie wiedzieliśmy jak się zmienia kanały, jak włączyć nasłuch itd. Patrząc na całą tą sytuację teraz, gdy mam przed sobą instrukcję obsługi stwierdzam, że w zasadzie mogliśmy ich nie brać ze sobą wcale. Możliwą przyczyną braku łączności mogła być aktywność na używanym przez nas kanale 5.

Tak czy inaczej zawaliły osoby zajmujące się organizacją procesji, bo radia trzeba było wydać wcześniej i umożliwić nam zapoznanie się ze sprzętem. Wypadałoby jeszcze sprawdzić je podczas pracy w terenie (a nie opierać się jedynie na tym co napisali w instrukcji). W końcu tylko znajomość urządzenia pozwala na korzystanie z łączności radiowej zgodnie z ogólnie z przyjętymi normami. Co jednak począć, gdy dla kogoś to tylko takie zwykłe krótkofalówki...

sobota, 16 lutego 2013

Zakochany Skazaniec

Zaczął się Wielki Post. Czas szczególnie dedykowany pracy nad samym sobą, przygotowaniu na Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Z tej okazji zapraszam Cię do wzięcia udziału w rekolekcjach internetowych prowadzonych przez o. Adama Szustaka - wspaniałego duszpasterza i kaznodzieję. Kolejne części rekolekcji w formie wideokonferencji otrzymasz po zapisaniu się.

Pamiętaj! Mamy tylko 40 dni, wiec zapisz się już dziś! 
Kliknij link poniżej:




Rekolekcje dostępne są również na facebooku pod adresem:

 

piątek, 4 stycznia 2013

QRM...

Do przeszłości odeszły już czasy, kiedy bez żadnych zakłóceń mogłem odbierać I Program PR za pomocą odbiornika detektorowego składającego się zaledwie z jednego obwodu rezonansowego i diody germanowej. Dziwne, że czes ten skończył się wraz przebudową infrastruktury zasilającej koło mojego domu. Z nieznanych przyczyn przestały też skutkować zabezpieczenia moich anten... W każdym razie odgromniki gazowe, które używałem nagle jakoś przestały błyskać podczas burz (oba na raz!). Wykorzystanie  rury CO jako uziemienia odbiornika zaczęło powodować wzrost poziomu zakłóceń w odbiorze, a przecież powinno być wręcz odwrotnie. A może ekipa coś pokaszaniła przy wymianie przyłącza?

Dziś włączono zasilanie nowego oświetlenia na ulicy, przy której mieszkam i spotkała mnie kolejna przykra niespodzianka. Lampy świecą ładnie, ale generują niespotykane ilości zakłóceń. Jest to odczuwalne nie tylko w pasmach, gdzie pracuje się z modulacją AM czy SSB, ale także na UKF-ie, zwłaszcza gdy sygnał odbieranej stacji jest słaby. Po prostu wszędzie słychać "ćwierkanie". Można by się zastanawiać, czy mój odbiornik (RK651) nie jest za czuły, ale poziomu "tła" nie da się zniwelować do akceptowalnego poziomu ani przez filtrowanie sygnału z anteny w dodatkowym filtrze w.cz, ani przez zmniejszenie czułości tłumikiem.

Całkiem możliwe, że cały ten "syf" roznosi się po sieci zasilającej. Co ciekawe, urządzenia elektroniczne z nakazu są wyposażane w filtry EMI żeby nie "siały" zakłóceniami do sieci, a tu wypadałoby filtrować napięcie, żeby umożliwić normalną pracę urządzenia... Zawsze uważałem, że tyrystorowe zapłonniki do lamp wyładowczych są fajne, ale tylko w katalogach. Cały ambaras z radiowym hałasem to najprawdopodobniej ich zasługa. No i cóż zrobić? Chyba trzeba będzie pomyśleć o zmianie pasma na wyższe.

Krótko mówiąc: Cały ten cyrk z EMI i podobnych rzeczach to bujda, bo poziom hałasu elektromagnetycznego w naszym otoczeniu spada już chyba tylko wtedy, gdy jest przerwa w dostawie prądu...

2013-01-05
Po akcji poszukiwania  potencjalnych źródeł QRM-ów, dla porównania postanowiłem przeskanować kilka pasm AM w dzień, kiedy uliczne oświetlenie nie pracuje. Zakłócenia były, ale inne. I wtedy przypomniałem sobie, że w domu zagościło  jedno urządzenie, którego wcześniej nie było: laptop. Dla eksperymentu poprosiłem brata żeby wyłączył na chwilę zasilacz. Moje zdziwienie było bardzo duże kiedy w głośniku odbiornika było słychać tylko niezbyt głośny szum, a wszystkie "ćwierkania" zniknęły. Zasilacz wylądował na warsztacie. Po rozklejeniu jego obudowy na światło dzienne wyszła cała prawda o tym, jak oszczędnie był wykonany. Brakowało wejściowego filtru EMI (jego rolę pełnił kondensator, ale chyba za słabo). Na wyjściu były tylko elektrolity, filtra LC też nie przewidziano. Dobrze zbudowane zasilacze mają ekran z blachy, a tu go oczywiście nie było. Dziwne, że takie badziewie jest u nas dopuszczone do obrotu, bo na pewno nie spełnia żadnych norm EMC...