Było to już prawie miesiąc temu, ale jakoś nie potrafiłem się zmusić do pisania...
Na pielgrzymkę poszedłem razem Joasią. Był to czas wspólnej modlitwy, zabawy, czasem wzajemnej troski. Pielgrzymka okazała się całkiem nie łatwym przedsięwzięciem, bo w odróżnieniu od pielgrzymki do Częstochowy trasa była bardziej bogata w strome podejścia, a i pogoda nas nie oszczędziła. Ostatnie dwa dni były wędrówką w strugach deszczu. Czasem trzeba było przezwyciężyć ból, bo raz to mięśnie bolały, innym razem się noga w mokrym bucie obtarła... Razem znosiliśmy niewygody, aby na koniec pielgrzymowania dotrzeć do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i uczestniczyć w Eucharystii.
Wyjściu na pielgrzymkę od samego początku towarzyszyły mi różne "przygody". Samo wyjście było zagrożone tym, że nie dostanę urlopu. Urlop ostatecznie dostałem i pojawił się kolejny kłopot - tym razem z transportem. O ile bus jadący do Hałcnowa się znalazł, to piesza wędrówka z wszystkimi tobołami na dworzec w Kętach spędzała mi sen z powiek. Na dworzec podwiózł mnie pan Mietek, który jakoś tak się tamtego dnia przewinął koło naszego domu.
Przygód w drodze było oczywiście jeszcze więcej, ale w cudowny sposób zawsze kończyły się dobrze. I chwała Bogu! Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie było momentów kryzysowych, kiedy wydawało się, że jest bardzo źle. Zdarzały się nawet chwile gdy pojawiały się myśli o rezygnacji... Nie poddaliśmy się bez walki. W końcu podczas pielgrzymki najlepiej widać jak bardzo duch jest w stanie "wyżyłować" ciało. Silny duch jednak nie bierze się sam z siebie lecz z umocnienia Łaską Bożą.
"Nawet z kamieni, które znajdziesz na swojej drodze, możesz wybudować coś pięknego"
Witam na moim blogu.
czwartek, 30 maja 2013
Wołam i wołam i nic - PMR na procesji Bożego Ciała
Na rynku roi się od różnego rodzaju ręcznych radiotelefonów, które można użytkować bez konieczności posiadania jakichkolwiek uprawnień. Z okazji procesji Bożego Ciała wpadł mi w ręce radiotelefon PMR MaxCom WT350. Radiotelefony miały nam ułatwić kierowanie przejściem procesji, tak aby nie robiły się w niej "dziury".
Pomysł z wykorzystaniem radiotelefonów PMR jednak nie wypalił. Podczas procesji trudno się było do siebie dowołać. W zasadzie większość drogi przeszliśmy porozumiewając się na migi. Można powiedzieć, że komunikowaliśmy się "po staremu". Gęsta zabudowa, duża ilość metalowych płotów, samochodów spowodowały, że sprzęt, który miał pomóc stał się zupełnie bezużyteczny. No i jeszcze jedna sprawa, o której za moment.
Taki stan rzeczy może się wydawać nieco dziwny, bo producent podaje zasięg radiotelefonów rzędu 10km (1,5km w terenie miejskim) i moc nadawania 0.5W. Pracują z modulacją FM w paśnie 446MHz. Używaliśmy cyfrowego wybierania podkanałów CTS.
Problem w tym, że podkanały w telefonii PMR działają na zasadzie selektywnego otwierania toru m.cz.odbiornika przy wystąpieniu tonu CTCSS lub identyfikatora CTS. Kanałów radiowych jest tylko 8. Przed pracą przydałoby się sprawdzić, czy kanał, który zamieramy wykorzystać jest wolny i czy nikt tam nie prowadzi rozmowy...
Niestety radiotelefony otrzymaliśmy kilka minut przed Mszą, a jedyne pouczenie dotyczące obsługi polegało na tym jak je włączyć. Nie wiedzieliśmy jak się zmienia kanały, jak włączyć nasłuch itd. Patrząc na całą tą sytuację teraz, gdy mam przed sobą instrukcję obsługi stwierdzam, że w zasadzie mogliśmy ich nie brać ze sobą wcale. Możliwą przyczyną braku łączności mogła być aktywność na używanym przez nas kanale 5.
Tak czy inaczej zawaliły osoby zajmujące się organizacją procesji, bo radia trzeba było wydać wcześniej i umożliwić nam zapoznanie się ze sprzętem. Wypadałoby jeszcze sprawdzić je podczas pracy w terenie (a nie opierać się jedynie na tym co napisali w instrukcji). W końcu tylko znajomość urządzenia pozwala na korzystanie z łączności radiowej zgodnie z ogólnie z przyjętymi normami. Co jednak począć, gdy dla kogoś to tylko takie zwykłe krótkofalówki...
Pomysł z wykorzystaniem radiotelefonów PMR jednak nie wypalił. Podczas procesji trudno się było do siebie dowołać. W zasadzie większość drogi przeszliśmy porozumiewając się na migi. Można powiedzieć, że komunikowaliśmy się "po staremu". Gęsta zabudowa, duża ilość metalowych płotów, samochodów spowodowały, że sprzęt, który miał pomóc stał się zupełnie bezużyteczny. No i jeszcze jedna sprawa, o której za moment.
Taki stan rzeczy może się wydawać nieco dziwny, bo producent podaje zasięg radiotelefonów rzędu 10km (1,5km w terenie miejskim) i moc nadawania 0.5W. Pracują z modulacją FM w paśnie 446MHz. Używaliśmy cyfrowego wybierania podkanałów CTS.
Problem w tym, że podkanały w telefonii PMR działają na zasadzie selektywnego otwierania toru m.cz.odbiornika przy wystąpieniu tonu CTCSS lub identyfikatora CTS. Kanałów radiowych jest tylko 8. Przed pracą przydałoby się sprawdzić, czy kanał, który zamieramy wykorzystać jest wolny i czy nikt tam nie prowadzi rozmowy...
Niestety radiotelefony otrzymaliśmy kilka minut przed Mszą, a jedyne pouczenie dotyczące obsługi polegało na tym jak je włączyć. Nie wiedzieliśmy jak się zmienia kanały, jak włączyć nasłuch itd. Patrząc na całą tą sytuację teraz, gdy mam przed sobą instrukcję obsługi stwierdzam, że w zasadzie mogliśmy ich nie brać ze sobą wcale. Możliwą przyczyną braku łączności mogła być aktywność na używanym przez nas kanale 5.
Tak czy inaczej zawaliły osoby zajmujące się organizacją procesji, bo radia trzeba było wydać wcześniej i umożliwić nam zapoznanie się ze sprzętem. Wypadałoby jeszcze sprawdzić je podczas pracy w terenie (a nie opierać się jedynie na tym co napisali w instrukcji). W końcu tylko znajomość urządzenia pozwala na korzystanie z łączności radiowej zgodnie z ogólnie z przyjętymi normami. Co jednak począć, gdy dla kogoś to tylko takie zwykłe krótkofalówki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)